12 września 2016

"Córka Zjadaczki Grzechów"

Autor: Melinda Salisbury
Wydawnictwo: Zielona Sowa
Ocena: 9/10



Zdarza się, że musimy poświęcić się dla wyższego dobra. Dla dobra rodziny, przyjaciół. Dla dobra kraju. Ale co, kiedy wszystko w co wierzymy i wszystko dla czego chcemy poświęcić nasze dotychczasowe życie, okazuje się złudzeniem. Kiedy wszyscy wokół kłamią, by udowodnić swoją wyższość. By zdobyć władzę?
Twylla jest przeznaczona. Bogowie wybrali ją, by poślubiła księcia i panowała nad królestwem. Ale przychylność bogów ma swoją cenę. W jej skórze znajduje się śmiercionośna trucizna. Ten, kto rozgniewa królową musi zginąć, naznaczony śmiertelnym dotykiem Twylli. Tylko Lief, niemy strażnik, potrafi zobaczyć w zimnej królowej dziewczynę, którą naprawdę jest. Jednak na dworze, równie niebezpiecznym jak sama królowa, pewnych rzeczy nie powinno się ujawniać…
Kolejna wspaniała książka wydawnictwa Zielona Sowa. Jak dotąd nie zawiodłam się na żadnej ich książce i nie zmieniło się to i tym razem. Melinda Salisbury stworzyła wspaniały świat, wspaniałych bohaterów i wspaniałą historię, którą podzieliła się z nami. Stworzyła kawał naprawdę dobrej fantastyki, która na pewno na długo zostaje w naszej pamięci.
Wraz z pierwszą stroną, przenosimy się do czasów średniowiecza, gdzie król i królowa sprawują rządy, a legendy i baśnie stają się codziennością mieszkańców królestw. Czyli od samego początku książka ma u mnie ogromnego plusa, gdyż uwielbiam takie właśnie klimaty. Świat, który stworzyła autorka - królestwo Lormere, Tregellan i Talith - wydają się autentyczne, mieszczące się gdzieś "za siedmioma górami, za siedmioma lasami...". Przedstawiony ustrój, intrygi, które dzieją się na zamku Lormere są doskonale opisane, dzięki czemu nic nie wydaje nam się "wyssane z palca".
Fabuła jest dynamiczna, co chwila coś się dzieje. Na każdej stronie czyhają nowe zagadki i nowe problemy, które są równie zawiłe, co życie na zamku. W miarę czytania wszystkie się rozwiązują: każde zniknięcie, każda śmierć, każda ucieczka. Choć akcja dzieje się wyłącznie na lormerańskim zamku, w komnacie Twylli czy królewskich ogrodach, poznajemy również funkcjonowanie Tregellan i królestwa Talith. Oprócz głównej historii, mamy również wplecione w nią wspomnienia głównej bohaterki z czasów, kiedy nie poznała swojego przeznaczenia. Fabuła zawiera również wiele zwrotów akcji. W zasadzie nie można przewidzieć, co kiedy się wydarzy. Nie można nikomu ufać. Chyba nikomu...
Bohaterowie dają się lubić i nienawidzić. Nawet kochać (jeśli ktoś potrafi tak jak ja zakochać się w wymyślonej postaci z książki). Są naturalni, ich zachowanie i sposób w jaki podejmują decyzje, wydają się być prawdziwe, żywcem wyciągnięte z naszego normalnego życia. Mają swoje odmienne charaktery, przez co nie są schematyczni i typowi. Każdy z bohaterów inaczej reaguje na daną sytuacje. Ma swoje zdanie, swoje motywy. Wie, o co chce walczyć. I to prowadzi ich albo ku chwale albo ku zgubie.
Jedyny minus tej książki to dość niejednoznaczne zakończenie. W epilogu niewiele się wyjaśnia, a z tego co wiem, drugi tom serii opowiada o czymś zupełnie innym, przez co jestem nieco zawiedziona. Jednak zostawia to duże pole do popisu dla wyobraźni i możemy sami zadecydować, co stało się na zamku Lormere po koronacji. 
Na koniec chciałam tylko powiedzieć, że warto sięgnąć po "Córkę Zjadaczki Grzechów", zagłębić się w tę niesamowitą i wciągającą historię i poznać wielu cudownych bohaterów. Jak już wspomniałam - to naprawdę wspaniała fantastyka, którą stworzyła Melinda Salisbury, i po której na pewno nie będzie się żałowało, że się ją przeczytało.
Za egzemplarz do recenzji ogromnie dziękuję wydawnictwu Zielona Sowa!

6 komentarzy:

  1. Córka zjadaczki grzechów to całkiem nieźle napisana powieść, choć początkowo główna bohaterka mnie irytowała, to potem jej postać przeszła przemianę. Koniec końców wciągnęłam się w tę historię i czytałam ją z zapartym tchem. Polecam Ci również sięgnąć po kontynuację, gdyż jest równie dobra :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie to zamierzam, i podzielam Twoją opinię co do Twylli. Z początku była irytująca, ale potem zrobiła się naprawdę supi postacią ☺

      Usuń
  2. Kiedyś miałam kupić tę pozycję, ale niestety wyszło inaczej. Może dzięki Twojej recenzji wreszcie kupię swój egzemplarz. :)
    Pozdrawiam, Nat z osobliwe-delirium.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ogromnie polecam, gdyż naprawdę warto "wpaść z wizytą" do królestwa Lormere :)

      Usuń
  3. Już od dawna "czyham" na tę książkę. Muszę wreszcie ją przeczytać, bo wygląda na powieść stuprocentowo w moich klimatach! :) /Klaudia

    OdpowiedzUsuń
  4. Koniecznie muszę ją dodać to TBR. Przepiękna okładka i ciekawa fabuła!

    OdpowiedzUsuń