22 lutego 2016

"Więzień labiryntu"

Autor: James Dashner
Wydawnictwo: Papierowy Księżyc
Moja ocena: 9/10
Okładka:


Labirynt jest symbolem negatywnym - zła, chaosu, tortur. Przytłacza i przeraża. W antycznej Grecji łączony był z Minotaurem, później - z pomocą Dantego - z piekłem i diabelską hierarchią. Dashner, chcąc więc w swojej powieści przedstawić postapokaliptyczną, destopijną wizję przyszłości, nie mógł wybrać lepszego miejsca, by umieścić w nim bohaterów.

Kiedy Thomas budzi się w ciemnej windzie, jedyną rzeczą jaką pamięta jest jego imię. Jakby ktoś wymazał mu wszystkie wspomnienia. Kiedy drzwi się otwierają, jego oczom ukazuje się grupa nastoletnich chłopców, która wita go w Strefie - otwartej przestrzeni otoczonej wielkimi murami, która znajduje się w samym centrum ogromnego i przerażającego Labiryntu. Podobnie jak Thomas, żaden z mieszkańców Strefy nie wie z jakiego powodu się tu znalazł i kto ich tu zesłał. Czują jednak, że ich obecność nie jest przypadkowa i każdego ranka próbują znaleźć odpowiedź, przemierzając korytarze otaczającego ich Labiryntu. Jednak ta droga nie jest łatwa, bowiem Labirynt skrywa swoje okrutne tajemnice. Kiedy następnego dnia po Thomasie windą do Strefy po raz pierwszy dostarczona zostaje dziewczyna, przynosząc tajemniczą wiadomość, Streferzy zdają sobie sprawę, że od tej pory nic już nie będzie takie samo. Thomas podświadomie czuje, że to właśnie on i dziewczyna są kluczem do rozwiązania zagadki Labiryntu i znalezienia wyjścia. Ale z każdą chwilą czasu jest coraz mniej, a pytań coraz więcej...

Czym jest Stefa? Czym w ogóle jest sam Labirynt? Po co on jest? Kim są Streferzy i dlaczego są tam uwięzieni? Czemu nic nie pamiętają? To tylko namiastka wszystkich pytań, które przyszły mi do głowy, kiedy sięgnęłam po powieść Dashnera. Oczywiście wraz z pytaniami zrodziły się również pewne teorie. Pierwsze co przyszło mi do głowy? Akcja niemal z "Igrzysk Śmierci", kiedy to znudzony do bólu tłum szuka sobie rozrywki, wysyłając niewinnych nastolatków na śmiercionośną, wręcz bratobójczą walkę. A co możemy tu znaleźć? Bardzo już stary, znany od czasów starożytnej Grecji, motyw labiryntu, sam w sobie już przerażający. Do tego grupkę młodych, zamkniętych w tej monstrualnej konstrukcji chłopców, którzy starają się wydostać i nie zabić przy okazji. To wszystko podsycone nutką nowości - ruszającymi się murami i potworami - pół maszynami, pół nie wiadomo czym. Oraz wiszącą nad tym wszystkim aurę chorego eksperymentu. Brawo panie Dashner!

Fabuła z początku ciągnie się jak ser na pizzy i prawdę mówiąc zanudza. Nie dzieje się nic specjalnego, chłopcy żyją w Stefie tak, jak farmerzy na farmie, robiąc swoje i pracując. Mniej więcej w połowie akcja nabiera tępa. Zaczyna się robić coraz niebezpieczniej, najwidoczniej pora kończyć eksperyment, zbierać manatki i... wracać do domu? Być może, ale najpierw trzeba znaleźć wyjście. I to oto iście niebezpieczne zadanie przypada Thomasowi i Teresie, którzy być może jako jedyni wiedzą, jak opuścić to miejsce.

Najbardziej trzymający w napięciu moment, przynajmniej dla mnie, jest ten, kiedy to Thomas, Alby i Minho zostają na noc w Labiryncie. Jeden jest ranny, drugi dopiero co znalazł się w Strefie, a trzeci jest na skraju wyczerpania. W dodatku w nocy Labirynt zmienia się, a jego korytarzami wędrują okropne kreatury, których jedynym zadaniem jest zabijanie nieproszonych gości. Chłopcy muszą wykazać się pomysłowością i wolą walki. A Thomas ma tego za wszystkich trzech, dlatego... O nie, nie opowiem tutaj całej tej historii, musicie to po prostu przeczytać.

Kolejnym plusem dla Dashnera jest zabawa językiem. Zastąpienie typowych dla nas przekleństw i słów, nowymi i dość zabawnymi sformułowaniami jest zdecydowanie czynnikiem, który działa na korzyść książki i jej odbioru (moim faworytem jest zastąpienie najpopularniejszego w języku polskim przekleństwa, słowem "purwa", sama nie wiem czemu). Humor, jaki autor zastosował w "Więźniu Labiryntu", jest idealny, jak na sytuację, w której znajdują się Streferzy. Ani nie przesadzony, ani nie jest go za mało.

Bohaterowie, których stworzył James, dają się lubić. Choć nie mają żadnych wspomnień, wiedzą jak powinno funkcjonować społeczeństwo, umieją rozdzielić między siebie zadania i stworzyć swego rodzaju hierarchię. Moje serce szczególnie podbili Chuck, który pojawił się przed Thomasem i był jedną z najbardziej uroczych i najsympatyczniejszych postaci, oraz Newt, który potrafił oddać wszystko dla swoich przyjaciół. Oczywiście istnieją też ci negatywni i ci, którzy jedynie działają nam na nerwy (Teresa, purewsko jej nie lubię). No i jeszcze zagadkowy DRESZCZ, o którym dalej nie wiem co myśleć.

Właśnie, właśnie. Jeśli chodzi o zagadki, co prawda nie są one aż tak świetne jak w moim ukochanym "Endgame", ale też są. Czytając, sami zaczynamy się zastanawiać jak Streferzy mogą opuścić Labirynt, dlaczego ktoś ich tu zesłał, czemu nic nie pamiętają i co takiego ma w sobie jad Buldożerców, że są sobie w stanie cokolwiek przypomnieć. Dashner umie "wkręcić" czytelnika w historię tak, żeby mógł poczuć się jak więzień labiryntu, który w każdej chwili może stracić życie, dla którego ta przygoda nie musi kończyć się happy endem. Kolejny plusik dla autora!

Za film wzięłam się dopiero jakiś czas po przeczytaniu książki (bo tę przeczytałam jakiś miesiąc, może dwa temu, a film w ostatnim tygodniu). Z jednej strony zachęcana byłam przez dziewczyny z klasy, które film uznały za ósmy cud świata, z drugiej, ponieważ grają tam moi ulubieni aktorzy. I chyba tylko oni mi się w nim podobali. Moim zdaniem film wypada blado przy książce, co jest rzeczą oczywistą, bo w filmie nie zawrze się tego wszystkiego co jest na kartkach. Za długo by to trwało. Pozmieniali nazwy (zamiast Zwiadowców są Biegacze, zamiast Buldożerców - Dozorcy), co ogólnie rzecz biorąc mnie ogromnie wkurza, w każdym filmie czy serialu opartym na książce. Pominęli też niektóre sceny, albo zupełnie je pozmieniali. Jednak z tego co zauważyłam, zdania co do filmowej wersji "Więźnia Labiryntu" są podzielone. Jest też duża grupa ludzi, która uważa ekranizację za lepszą.

"Więzień Labiryntu" jest jedną z lepszych książek, jakie do tej pory miałam w swoich rękach. Spokojnie mogę porównać do do wspaniałych "Igrzysk Śmierci", powiedzieć, że jest to jedna z ciekawszych wizji przyszłości. Naprawdę dobry kawał fantastyki, która tak bardzo wciąga czytelnika w swój świat. Więc, jeśli jeszcze nie czytałeś tej cudownej powieści Jamesa, musisz się w najbliższym czasie za nią wziąć! A ja póki co biorę się za kolejne części, których recenzje też niedługo powinny się tu pojawić.

OGŁOSZENIE!!
Nasz blog został zgłoszony do konkursu BLOG ROKU 2015. Liczymy na wasze głosy.

17 komentarzy:

  1. Nie czytałam książki, za to film bardzo mi się podobał. Muszę w końcu się za nią zabrać, bo z tego co widzę to warto. Poza tym Teresa również mnie denerwuje :D
    http://apocalypse2189.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Oglądałam tylko film. Podobał mi się i swego czasu bardzo chciałam przeczytać książki, ale z czasem jakoś straciłam ochotę. Może kiedyś przeczytam :) pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Oglądałam film i od razu stwierdziłam, że muszę przeczytać tę książkę, jednak do tej pory nie wpadła w moje ręce i mam nadzieję, że to się zmieni.

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo dużo dobrych opinii słyszę na temat tej książki. Może się skuszę.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Muszę jak najszybciej to przeczytać. Film bardzo mi się podobał więc jestem pewna, że książka spodoba mi się jeszcze bardziej.
    Zapraszam do mnie! :)
    canevautrien.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Kocham kocham kocham tą książkę! Świetnie to napisałaś. Tak sobie patrzałam na twojego bloga i sądzę że masz podobny styl do mojego :D Piona :* Pozdrawiam (:
    http://karolinyjia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję, ta seria to od niedawna moja wielka miłość, haha. piona C: xx

      Usuń
  7. Ja na prawdę nie wiem po co to czytałam. Tak długo mam ochotę na tę książkę,a gdy przeczytałam tą recenzję, chcę już teraz pójść do księgarni i ją kupić, ale mój portfel krzyczy nieee! ;c
    Pozdrawiam i zapraszam :)
    http://otaczyta.blogspot.com/2016/02/one-direction-book-tag.html

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej dzięki za odwiedzenie bloga, ja już obserwuję. ;) Co do pierwszego tomu (Kręgu) możesz go znaleźć w empiku.
    Pozdrawiam
    canevautrien.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Książki nie czytałam, ale oglądałam film :p
    Może obs za obs ? Jeśli tak zacznij i zawiadom na blogu :p
    Anishia15.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. Chyba jestem już trochę za stara na tego typu literaturę... Chociaż "Igrzyska śmierci" podobały mi się bardzo. No ale może film mi się kiedyś uda obejrzeć.

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja uwielbiam film, książki jeszcze nie przeczytałam, ale jestem zdziwiona tak wysoką oceną, bo czytałam wiele recenzji i słyszałam, że książka taka sobie.. ale dzięki Tobie mam jeszcze nadzieję, że mi również tak bardzo się spodoba :))

    http://triviaaboutme.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. nie czytałam, ale z pewnością przeczytam tą pozycję.
    pozdrawiam.
    http://nacpana-ksiazkami.blogspot.de/

    OdpowiedzUsuń
  13. Bardzo podobała mi się fabuła tej książki i jest zdecydowanie lepsza od tego, co wymyślono w filmie.
    Pozdrawiam,
    SzumiąBooki

    OdpowiedzUsuń
  14. Tyle razy słyszałam ten tytuł a nigdy nie czytałam... muszę to naprawić ;p
    Mój blog ♥ Byłoby miło gdybyś zaobserwowała !

    OdpowiedzUsuń
  15. Wierzę, że powieść jest świetna, ale zupełnie nie w moim guście, więc muszę jednak odpuścić.

    OdpowiedzUsuń
  16. film byl o niebo lepszy niz ksiazka, bo dashner zanudzil, a ci co robili film uchwycili to duzo ciekawiej i logiczniej

    OdpowiedzUsuń