Wydawnictwo: Sine Qua Non
Moja ocena: 9.5/10
Okładka:
"Nadzieja to
fundament rewolucji. Bez niej jesteśmy tylko prochem, który czeka, aż porwie go
wiatr"
To właśnie dzięki nadziei i niezwykłej determinacji Paige wraz z innymi
jasnowidzami ucieka z koloni karnej Szeolu I i
powraca jeszcze silniejsza do Londynu. Jej celem staje się ujawnienie
całej prawdy o Refaitach i Emmitach. Usiłuje więc zwołać spotkanie Eterycznego
Stowarzyszenia, aby ochronić Londyn. Jednak nic nie idzie po jej myśli. Z braku
dowodów nikt nie chce uwierzyć dziewczynie.
Sprawy nie ułatwia również fakt,
że jej mim-lord, Jaxon Hall, sprawia wrażenie niezainteresowanego całą sprawą a
nawet zabrania Paige mówić o tym co ją spotkało. Na domiar złego Blada śniąca
jest najbardziej poszukiwaną osobą w całym Sajon Londyn, którym kieruje
rozwścieczona Nashira. Największy wróg Paige. Zbuntowana Mahoney nie zważa na
to i postanawia zacząć walkę na własną rękę.
Początek Czasu Żniw chyba każdemu dał się we znaki. Żeby wbić się w
książkę musiałam czekać prawie do jej połowy. Jadnak na tym kończą się minusy
pierwszego tomu, którym Samantha Shannon podbiła moje serce. Natomiast w
Zakonie Mimów cudownie wykreowany świat,
niesamowici bohaterowie i rozwijający się talent pisarki od samego początku nie
pozwala na oderwanie się od książki.
W pierwszej części oglądaliśmy tylko zarys Sajonu. Teraz o wiele
jaśniejsze staje się funkcjonowanie
"podziemnego" świata jasnowidzów, ich życia codziennego, podziału i
roli. Coraz bardziej widoczna staje się także ogólna wymowa serii mocno
odnosząca się do władzy, polityki i podziału klas społecznych. Nie da się ukryć
że atmosfera drugiego tomu jest dużo
mroczniejsza od poprzedniego, która swoje źródło ma właśnie w rozgrywkach politycznych –
zarówno tych wielkich, państwowych; jak i związanych z poszczególnymi kohortami
i sekcjami.
Bohaterzy książki zaskakują i intrygują
na każdym kroku. Paige to twarda dziewczyna, która nie czeka na ratunek tylko
walczy o swoje. Jej spontaniczność zaradność a także zimna krew sprawiają, że
nie da jej się nie kochać. Postać Jaxona także nabiera barw. Przeraża i fascynuje
jednocześnie a co najważniejsze do końca nie da się go rozszyfrować. Jednak
największą zagadką tej serii stanowi dla mnie Naczelnik, którego oczywiście
pokochałam. Jego motywy działań są niejednoznaczne i ciągle nie do końca
wiadomo w jaką grę próbuje on grać z Paige. Tak ten idealny wątek miłosny.
Pomimo że stanowi drugie tło tej książki śledzę go z przejęciem.
Podsumowując Zakon Mimów to świetna kontynuacja serii, którą polecam
każdemu z całego serca. Autorka imponuje kreacją świata i dbałością o detale ,
dobrze skonstruowaną fabułą i zaskakującym zakończeniem, które sprawia, że
natychmiast chce się więcej. Pozostaje
więc jedynie czekać na trzeci tom serii ("The Song Rising"),
którego premiera przewidziana jest na listopad przyszłego
roku.
Za książkę i możliwość recenzji serdecznie dziękuje wydawnictwu Sine Qua Non.
Świetna recenzja i po niej jeszcze bardziej mam ochotę zabrać się za "czas żniw" a potem "zakon mimów" :)
OdpowiedzUsuń